Harpagan, ekstremalny rajd na orientację… no brzmi nieźle.

Rajd jednak od niedawna ma już całkiem sporo tras. Pozwala to sprawdzić się na jego punktach także tym mniej sprawnym „orienterom”.

Ktoś, kto pokona wyznaczoną punktami kontrolnymi trasę w określonym czasie jest Harpaganem. W przypadku pieszych – 100km w 24 godziny, w przypadku rowerzystów – 200km w 14 godzin. W przypadku trasy mieszanej w 19 godzin (pieszo 50 km i rowerem 100km).

W rajdzie można jednak wziąć udział także na krótszych dystansach. Nie można zostać tytułowym mistrzem ale można fajnie się pobawić i poczuć atmosferę rajdu, w którego 54 edycji wystartowało blisko 1400 zawodników.

Wracam.

Byłem tu kiedyś. Raz próbowałem zmierzyć się ze 100km trasa pieszą, raz ze 100km trasą rowerową. Super atmosfera, fajnie spędzony czas w fajnym towarzystwie. Tym razem podjąłem decyzję że nie rzucam się z motyką na słońce – jadę rowerem, krótką trasę i… uczę się.

Harpagan TR50 – czyli 50 km rowerem w 6 godzin

Niby, bo trasa na imprezach na orientację zależy od nas – organizator wymaga odwiedzenia punktów kontrolnych. Według budowniczego takiej trasy – poruszając się po najkrócej wyznaczonych drogach, przecinkach leśnych czy granicach kultur (skraj lasu, miedza itp.) powinniśmy zrobić ok 50 km …

Powinniśmy ale zazwyczaj robi się tych kilometrów jednak więcej. Czasem łatwiej jest zrobić 5km po asfalcie niż 2 km po leśnej drodze, na której niedawno odbywała się ścinka drzew i koleiny po leśnych maszynach są większe niż średnica naszego koła…

Ale do rzeczy – jak było na 54-tej edycji ?

Start trasy TR50 to godzina 10:30 – późno. Wolałbym wyjechać wcześniej ale taka gra. Ruszam na PK 4 – w peletonie wielu współ-startujących lecimy. Najpierw asfalt, prosto z bazy, potem trochę twardego szutru, kawałek podmokniętych kolein, szybki zjazd i jestem. 14 minut od startu – gdyby takie tempo trzymać …

Trzeba mieć kompas …

Po podbiciu PK, szukałem mojego kompasu w torbie biodrowej (opis jazdy z torbą wkrótce), szukałem, szukałem i nie znalazłem. Miałem dwa wyjścia – jadę bez sam, lub znów trafiam w peleton…

Buźka Team

Imprezy na orientację mają jednak to do siebie że każdy uczestnik jest cwańszy niż inni i wybiera inne drogi. Nagle z PK4, wszyscy rozjechali się w 5 kierunkach – szybki rzut oka na mapę i wybór w którą stronę jechać. Cisnę łąką na północny zachód i dalej w kierunku PK12. Po kilku minutach gdy coraz trudniej było utrzymać trakcję w mokrych wąwozach dostrzegłem w oddali troje zawodników w tak samo jak moja, odblaskowych kurtkach. To „Buźka Team” – Buźka chyba m.in. dlatego że byli cały czas uśmiechnięci i nie przeszkadzało i zupełnie że po kilku metrach wspólnej jazdy złapaliśmy wspólny język i pojechaliśmy dalej właściwie wspólnie. DZIĘKUJĘ !

Po kilku minutach wspólnej jazdy docieramy do „dwunastki” – kliknięty punkt, krótka narada i ruszamy dalej do „piątki”. PK5 – raptem po pół godzinie przejazdu asfaltem i polnym traktem docieramy do punktu, którego dziś nie pamiętam. Jak dokładnie wyglądał, nie wiem, wiem że patrząc na wyniki Sport Ident odczytuję że byłem w  piątce o 11:40 więc – jest niewiele ponad godzinę po starcie a tu już trzy punkty :-)

Bufet.

I znów podobna procedura – mapa, analiza, trasa, taktyka i wyznaczamy punkt 9 jako kolejny na naszej trasie. Polną drogą do miejscowości, potem odbicie do lasu i po kilku kilometrach pagórkowatej leśnej drogi docieramy do rozwidlenia dróg, gdzie znajduje się PK9. Czas na baton i chwilowy relaks – przecież idzie tak dobrze że teraz wystarczy tylko dowieźć to do końca…

No i wyznaczamy trasę – najpierw do PK8, potem nawrót do PK11. Ruszamy. Mijamy po drodze sporo zawodników z psami – fajnie, że i tam można brać udział w Harpaganie. Dość szybko docieramy do „ósemki” – jest 12:45 – czyli ruszyliśmy niewiele ponad 2 godziny temu… szybkie podbicie punku i nawrót do „jedenastki”…

Szybki nawrót, przynajmniej taki był plan …

A wyszło średnio. To co pozornie na mapie wyglądało na prosty odcinek zamienił się w całkiem ciekawe XC połączone z analizą historycznych map z epoki Napoleona – czyli niby droga, niby ją widać, niby można nią jechać choć czasem strach…

Cóż, takie to zawody.

Pogubiliśmy się strasznie, na tyle strasznie że w pewnym momencie każdy z nas zaczął na własną rękę szukać punktu albo chociaż śladu, który mógłby nas do niego doprowadzić. DO PK 11 docieram już sam, w strugach deszczu o 14:50…

To co powinno zająć max pół godziny zajęło ponad dwie – wiem że jestem w d.pie … nie mam już szans na zrobienie całej trasy. Ta parszywa 11 tak zadziałała mi na psychę że postanowiłem nie odpuszczać, nawet mimo tego że przez prawie całe poszukiwania punktu po głowie chodziła mi tylko ta jedna oto niezbyt optymistyczna piosenka :

Analizowałem to później… powody mogły być trzy:

  • zgodnie z prawdą, jutro mam urodziny.
  • A może to wizja braku sukcesu ukończenia trasy ?
  • Albo nie… to ta przydrożna reklama w Szemudzie – „Artykuły Metalowo-Przemysłowe i Kwiaty”

tak, wszystko to jednym miejscu ;-) Swoją drogą dobrze że ten sklep istniał, bo właśnie tam kupiłem w ostatniej chwili brakujące regulaminowe oświetlenie mojego roweru…

I co teraz… Za chwilę 15. Do zamknięcia mety jest półtorej godziny. Ciągle pada … co teraz ? Cisnąć dalej czy wracać do bazy i potem szybko do domu…?

Cisnę dalej !

Kierunek PK1 – to jeden z tych punktów, gdzie oprócz samej przyjemności jego zaliczenia znajduje się punkt medyczny, ognisko i coś do jedzenia. Jedzenia ani ogniska nie potrzebuję, medyków na szczęście też ale jeśli potrzebował będę dobrego słowa, to wiem że tam je znajdę :-) Obyło się na szczęście bez takiej potrzeby.

Do „jedynki udaje się szybko dotrzeć, mimo deszczu i coraz bardziej rozmytych dróg leśnych. Jedynka była jednym z tych punktów, w których nie tylko TR50 podbijała swoje karty. Po tych kilkudziesięciu kilometrach i kilku przygodach naprawdę z podziwem patrzyłem na zawodników z TR100 i TR200 – przecież oni robią 2 a nawet 4 razy tyle co ja w niewiele dłuższym czasie, szok.. Kiedyś do Was dołączę mam nadzieję ;-)

Z jedynki trzeba już kierować się do bazy, do zamknięcia mety zostało tylko godzinę i 15 minut. Szybkie spojrzenie na mapę i mamy kolejny punkt.

Tuż przy drodze do bazy – PK3 znajduje się dość blisko asfaltowej drogi, którą wyznaczyłem sobie jako dojazdówkę do bazy. Miałem rację, wystarczyło tylko nieznacznie odbić z asfaltu aby dotrzeć do „trójki”. Nie wiedziałem że tak szybko mi się to udało – jak patrzę teraz na wyniki – od wyjazdy z „jedynki” nie minęło nawet 20 minut.

I jeszcze jeden

I znów mapa i kierunek baza… z PK 2 po drodze – jest tak blisko optymalnej trasy że nie można go pominąć ! :-) Z „trójki” prawie wracam na asfalt aby trafić na leśny trakt łączący Bieszkowice z Kamieniem. Bardzo urokliwy kawałek dzisiejszej trasy, ani jednego płaskiego kawałka trasy w sercu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego.

Do „dwójki” udaje się sprawnie dotrzeć i jeszcze sprawniej ją podbić. Ale udaje się też zjeść banana i baton, które przygotował dla nas Organizator i… I zostaje już tylko wycofać się na z góry ustalone pozycje czyli …

Wracam do bazy…

Wracam, bo czasu zostało mało. Zostało mi 37 minut do zamknięcia mety… a na sam dojazd potrzebuję jak policzyłem ok 20 … chciałoby się zrobić jeszcze „siódemkę” – trasa wygląda ok, te 17 minut ponad powinno wystarczyć. Ale do 11 też miałem dojechać szybko i sprawnie… Wracam. I słusznie bo metę przecinam o 16:14 czyli miałem tylko 16 minut na znalezienie punktu i powrót na trasę.

Wracać na Harpagana…

Po każdym starcie zadaję sobie pytanie co dalej, czy start był błędem, sukcesem, co mi dał czy może docelowo da.

Ten dał mi dużo. Parszywa 11 pokazała mi że coś pozornie oczywistego może położyć cały mój plan – i to położyć dokumentnie.

Start i meta były dla mnie sukcesem, mimo wpadek, zgubienia, braku kompasu, udało się zdobyć 9 punktów z 12. Przy osiągniętym czasie ustawiło mnie na 47 miejscu (42 wśród mężczyzn) więc HURRAAA !

Aha – zrobiłem 62km i nadal zabrakło mi 3 punktów. Trzeba poćwiczyć nawigację.

Harpaganem nie jestem, ale kiedyś będę…

Do zobaczenia wiosną

K.

harpagan

A trasa wzorcowa wg Organizatora wyglądała tak, w wielu miejscach inaczej, ale do 11 chciałem jechać tak samo …

harpagan

Więcej informacji o Harpaganie na www.harpagan.pl/rajd